Na zdjęciu widzimy wałacha będącego krzyżówką Irish Draft [irlandzka rasa koni gorącokrwistych o wszechstronnej użytkowości – przyp. tłum.] oraz kuca Connemara [kuc Connemara pochodzi z zachodniego nadbrzeżnego regionu Irlandii o tej samej nazwie – przyp. tłum.], mierzącego ok. 143 cm w kłębie, o irlandzkim imieniu Paddy McDuff. Jego właścicielka kupiła go jako zajeżdżonego już czterolatka, od czasu do czasu zabieranego na jazdy przełajowe. Chodził wtedy z odwróconym (zapadniętym) grzbietem, ale przez ostatnie trzy lata zmienił sposób niesienia się. Paddy McDuff jest krótkim koniem o obszernym wykroku. Amazonka opisuje go jako raczej małego konia, a nie dużego kuca. Nie udało jej się zachęcić go do wyciągnięcia szyi do przodu i wydłużenia wykroku. Startuje w różnych dyscyplinach: ujeżdżeniu, skokach, zawodach zręcznościowych Handy Horse, ale w uwagach zawsze pojawia się adnotacja, że mogłaby polepszyć wynik, gdyby koń bardziej wyciągnął szyję.
Paddy jest dorodnym koniem w doskonałej kondycji. Na zdjęciu został uchwycony podczas galopu na prawą nogę w fazie podparcia na lewej tylnej kończynie. Patrząc na zdjęcie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nawet gdyby chciał wyciągnąć szyję, to długość wodzy uniemożliwiłaby mu to. Podejrzewam, że amazonka trzyma wodze w sposób, który skraca szyję.
Równowaga amazonki na koniu jest niezła, choć można by było się przyczepić, że stopy są odwrócone na zewnątrz. Podejrzewam, że nie jest to kwestia niekorzystnego momentu uwiecznionego przez aparat, ale rezultat trzymania się konia łydkami. Jeżeli przyjrzycie się uważnie, zauważycie wybrzuszenie w tybince tuż za kolanem amazonki, powstałe w wyniku zaciskania łydek na bokach konia (ściśnięcie tybinki między łydką a udem). Zwykle jeźdźcy częściej robią to w galopie aniżeli w kłusie (może dlatego, że galop częściej wzmaga desperację) i o ile jest to odruch całkiem instynktowny, to wcale nie jest przydatny. Amazonce pomogłoby, gdyby zaczęła myśleć o skierowaniu palców od stóp w kierunku łokcia konia, albo o odstawieniu pięt od jego boków. Sygnał przekazywany przez łydkę powinien przypominać chwilowe klepnięcie, po którym łydka wraca do pozycji neutralnej.
Wygląda na to, że strzemiona są za krótkie, ponieważ uda amazonki znajdują się pod mniejszym kątem w stosunku do ziemi niż idealne 45º. Może to rozgrzewka poprzedzająca skoki? Jeżeli nie, to powinna wydłużyć strzemiona o dziurkę. Zwróć uwagę, że przednia część tybinki jest w pionie i amazonka ledwo mieści się w siodle (odległość od tylnej części siedzenia do kolana). Można by było temu trochę zaradzić wydłużając strzemiona o tę jedną dziurkę. Amazonka musiałaby pilnować się, aby kolano znalazło się w nowej pozycji: niżej i bardziej z tyłu. Obawiam się także, że siodło nie jest dobrze dopasowane. Dobrze by było, aby siedzisko było odrobinę większe, a tybinki z przodu bardziej zaokrąglone.
Pozycja amazonki podczas zakrętu (patrząc od zewnętrznej strony) jest ciekawa. Jej zewnętrzna ręka (ta, którą widzimy) prawdopodobnie jest za mocno wysunięta do przodu. Wewnętrzna dłoń, którą też trochę widać (razem z rączką bacika), znajduje się niżej i jest bardziej cofnięta w stosunku do dłoni po zewnętrznej stronie. Fakt, że widzimy tak dużą powierzchnię pleców, wskazuje na to, że cały jej tułów (zarówno ramiona, jak i miednica) jest wykręcony do wewnątrz. Skręca w taki sposób, w jaki by to robiła jadąc na rowerze – poprzez przekręcenie kierownicy do wewnątrz.
Najskuteczniejszy sposób skręcania polega na tym, że jeździec cofa zewnętrzne ramię i zewnętrzną kość kulszową. Ustawia się wtedy w pozycji, którą nazywam „wypadem szermierczym”. Odzwierciedla on sposób, w jaki skręca łyżwiarz ślizgający się na wewnętrznej łyżwie, z tułowiem zwróconym na zewnątrz. Gdyby podczas zakrętu skręcił się do wewnątrz, straciłby panowanie i wypadł z zakrętu. Analogicznie dzieje się z koniem i jeźdźcem.
Zajmijmy się jednak podstawowym problemem, czyli wydłużeniem szyi konia. Konie o krótkim grzbiecie często zwijają się w kulę i dopóki nie zaczną rozciągać grzbietu, nie wyciągną do przodu szyi. Aby to umożliwić, jeździec musi zwiększyć odległość między swoją kością kulszową a kolanem po obydwu stronach. To trochę tak, jakby jeździec i koń zostali przymocowani do koła tortur – średniowiecznego wynalazku, za pomocą którego rozciągało się biedną ofiarę do momentu przyznania się przez nią do winy. W rzeczywistości jeździec musi rozciągnąć uda, a robiąc to zachęca również konia do wyciągnięcia się pod nim. W wyniku uczciwego rozciągania ud, mogą one faktycznie zacząć tak boleć, że analogia do koła tortur będzie jak najbardziej stosowna!
Spróbuj wykonać następujące ćwiczenie. Usiądź na krawędzi twardego krzesła tak, aby uda znalazły się w poziomie, a kości kulszowe były skierowane pionowo w dół. Wyciągnij w dół przed siebie i wyprostuj jedną rękę tak, aby palce zgiętego nadgarstka znajdowały się ok. 3-4 cm przed kolanem nogi po tej samej stronie ciała. Teraz sięgnij kolanem do palców, a następnie cofnij i powtórz ruch kilka razy zwracając uwagę na to, że kolano prawdopodobnie jest w stanie przesunąć się o ponad 3 cm. Poczuj jak kości kulszowe przesuwają się wewnątrz ciała, ale pamiętaj, że powinny być cały czas skierowane w dół. Na koniec dotknij kolanem palców i, nie cofając go, pomyśl o jednoczesnym rozciągnięciu uda do tyłu. Tak, jakbyś chciał cofnąć kości kulszowe odpychając się kolanem. Jeżeli utrzymasz przez jakiś czas tę pozycję, powinieneś poczuć mocne rozciąganie w górnej części uda. Powtórz ćwiczenie na drugą nogę i zwróć uwagę, czy w tym, co odczuwasz są jakieś różnice pomiędzy jedną a drugą stroną ciała.
Uczę tego również kiedy jeździec siedzi na koniu. Stoję pod szyją konia, chwytam za obydwa kolana jeźdźca i ciągnę za nie. Następnie proszę go, aby cofnął miednicę tak, jakby chciał oddalić ją od kolan. Jednocześnie proszę kogoś, aby obserwował jeźdźca z boku i pilnował, aby się nie odchylił, ani nie zrobił przeprostu (tzn. nie pogłębił lordozy lędźwiowej). To trochę tak, jakby uda jeźdźca były elastyczną gumką w procy [którą się naciąga przez cofnięcie miednicy – przyp. tłum]. Jeździec może poczuć jak rozciąga się górna część uda, a także wewnętrzna, dolna lub zewnętrzna. Wszystkie nowe, inne odczucia są normalne i dobre, świadczą o tym, że robisz coś innego niż zwykle. Po wykonaniu tego ćwiczenia w stój, mówię do jeźdźca: „rusz stępem i odtwarzaj to bolesne odczucie”.
Nie jest to wcale łatwe, za to dużo bardziej stresujące aniżeli siedzenie w taki sposób, który nie wymaga od nas wysiłku. Może to być jeszcze trudniejsze dla amazonki na zdjęciu w jej siodle, ponieważ nie ma w nim miejsca na zwiększenie odległości między kośćmi kulszowymi a kolanami. Rozciągnięcie ud naprawdę prowadzi do rozciągnięcia tego obszaru konia, który znajduje się pod nimi, co prowadzi w sposób naturalny i instynktowny do wyciągnięcia szyi.
Używając ud w powyżej opisany sposób, jeździec musi jednocześnie osadzać się. Aby to zrobić należy wciągnąć brzuch, zbudować ścianę z mięśni brzucha i następnie przeć na nią wnętrznościami. Robimy to w sposób naturalny, kiedy kaszlemy, chichoczemy, dmuchamy nos, czy chrząkamy. Robimy to również w sposób naturalny, kiedy zamiatając odpychamy od siebie miotłę (np. stajenną). Ciało instynktownie wie, że trzeba połączyć siłę płynącą z miednicy z tułowiem, obręczą barkową i wreszcie z rękoma.
Tenisiści wydając okrzyki osadzają się, co pozwala im mocniej odbić piłkę. Okrzyki osób uprawiających sztuki walki dają ten sam efekt. Jednak bardzo niewielu jeźdźców zdaje sobie sprawę z tego, że muszą to robić jeżdżąc na koniu. To owe 5% (lub jeszcze mniej) jeźdźców, których nazywamy „naturalnie utalentowanymi”. Mówimy, że ktoś jest utalentowany, kiedy jest w czymś dobry, ale nie wiemy dlaczego. Osadzanie się jest jedną z kluczowych tajemnic.
Osadzając się nasza amazonka będzie musiała wyobrazić sobie, że może wygenerować w swoim ciele siłę, ze pomocą której będzie w stanie odepchnąć od siebie głowę i szyję konia. Tak naprawdę za każdym razem, kiedy usłyszysz polecenie „pchaj go” zalecam interpretować je „napieraj wnętrznościami na swoją skórę”. Nasza amazonka musi za pomocą rąk przekazywać koniowi komunikat: „możesz wyciągnąć szyję tak daleko, jak tylko zechcesz, nie będę cię ograniczać”. Chciałabym wiedzieć dlaczego jeździ na pelhamie, choć podejrzewam, że problem polega na tym, że Paddy za mocno ciągnie na zwykłym wędzidle. Jeżeli tak jest, amazonka musi się poddać gruntowej terapii w zakresie osadzania się, ponieważ tylko ono daje siłę potrzebną do zakotwiczenia się i „podłączenia” pod grzbiet konia. Kiedy tak się dzieje, jeździec może oddać rękę do przodu i odkryć remedium na ciągnącego konia.
Amazonka powinna sobie wyobrazić, że tak działa rękoma, jakby pchała wózek, i musi pozwolić, aby wodze prześliznęły się jej przez palce, kiedy koń zacznie wyciągać szyję. Nie powinna jednak wypuszczać wodzy tak, aby zwisały luźno. W tej sytuacji jej celem jest utrzymanie lekkiego i równego kontaktu podczas wydłużania szyi. Wymaga to bardzo subtelnej i precyzyjnej reakcji, co oznacza, że kiedy koń znowu skróci szyję, trzeba będzie rozszerzyć dłonie aby utrzymać kontakt. Należy cały czas zwracać uwagę na pracę ud i osadzanie się. Jeżeli koń skróci szyję, można się założyć, że jeździec przestał rozciągać uda (przestaje odczuwać dyskomfort czy też ból) i w tej sytuacji należy od początku odpowiednio ustawić swoje ciało. I tak w kółko, dopóki nie staniemy się w tym lepsi, rzadziej będziemy się zapominać, a koń będzie chętniej pracował w wydłużonej ramie.
Powodzenia!
Opis filozofii RWYM i wyjaśnienie terminów znajdziesz w książce pt. “RWYM Świadoma jazda konna“.
© Mary Wanless
© for Polish Version Świadome Jeździectwo
Przekład Anna Stępkowska